Romantyzm w facetach po 30-stce...
Ech... ja nadal jestem under 30 więc może i nie powinienem zabierać głosu w tej dyskusji, jednak z racji stażu związkowego liczącego sobie ponad 7 lat mam co nieco do powiedzenia.
Po pierwsze oburza mnie stwierdzenie Kseni, że facet traktuje kobietę jak zwierzynę, że jeśli wiek lub status nie pozwala mu już, to trwa przy obecnej. Wiadomo moje oburzenie jest tłumaczone jednoznacznie...Facet.
Jednak nie obce jest mi poświęcenie, wiem co znaczy rezygnacja ze swoich celów dla dobra innej osoby.
Moim zdaniem to także jest romantyzm, tylko bardziej przyziemny, życiowy..
Przecież fakt, że przechowuję w pamięci chwile spędzone z którąś z byłych dziewczyn nie sprawia, że mam ochotę wrócić do nich. A jednak to pierwiastek romantyczny.
Jestem realistą i wiem, że gdybym w porywie uczucia porzucił wszystko dla swojej dawnej miłości nie oznaczałoby to, że jestem bardziej szczęśliwy... Prawdopodobnie z czasem poznałbym tę samą stronę życia w związku jaka poznaje każdy z nas po pewnym czasie.
Prawdziwym romantyzmem moim zdaniem (oczywiście męskim romantyzmem) jest walka z ta cholerna szarością, monotonią...
Pracuję żeby żyć, a nie odwrotnie. Postanowiłem sobie bardzo dawno temu, że zapewnię swojej rodzinie byt na godnym poziomie, a swoim dzieciom start życiowy, który pozwoli im na swobodę wyboru tego co chcą w życiu robić.
Na pozór ma to niewiele wspólnego z romantyzmem, ale poświęcenie siebie dla dobra innych to dopiero podstawa.
Najważniejsze, żeby w tym wszystkim nie zatracić tego co ważne. Znajdować przyjemność w szczegółach, w drobnostkach. Z takich drobnostek składa się życie..
Bo kto z nas za 10 lat będzie pamiętał, że kiedy odkurzyłem mieszkanie, zrobiłem pranie, umyłem okna i umyłem naczynia...kto będzie pamiętał, że w zlewie zostały nie spłukane okruchy...
Za 10 lat będę pamiętał, że poświęciłem dzień, żeby ulżyć choć trochę swojej żonie.
Ona ucieszy sie, ale i tak nie puści mi płazem tych okruchów... będzie narzekała na to, ale przywykłem.. to coś co należy puszczać w niepamięć.
Ale za 10 lat nie będzie pamiętała tego..pozostanie tylko okruch w pamięci, który będzie składał się na całość, że poświęcałem się.
To wszystko jest dość samolubne, tak można to postrzegać, ale to męski punkt widzenia, nie chcę się wypowiadać na temat co pomyśli kobieta.
Uważam, że kobiety są tysiąckroć bardziej skomplikowane od mężczyzn jeśli idzie o sprawy uczuciowe..
Mają tą swoistą metafizyczność, która w zestawieniu z przyziemnością mężczyzny bardzo często powoduje iskrzenie.
To, że umrę a i tak nie zrozumiem do tego czasu do końca kobiet...to pewne, ale to, że czegoś nie rozumiem nie znaczy, że to neguję.
Pozostawiam to takim jakim jest, w pewnym sensie dostosowuję się.
Wiem jak wielkie znaczenie ma kwiatek kupiony po drodze z pracy, ot tak bez okazji...
I pomimo wrodzonej kalkulacji przełamuję się czasem i kupuję go..
Podobnie jest z innymi rzeczami, wiem jak ważne są dla mojej żony i nie zastanawiam się, wolę nie rozkładać tego na czynniki pierwsze, nie analizować...po prostu robię to, żeby zobaczyć jej uśmiech, sprawić jej radość.
Zapewne ona robi podobnie inne rzeczy w stosunku do mnie...docieramy się cały czas, aż czasem iskrzy diabelnie, ale może kiedyś dotrzemy do punktu gdzie zacznie się cisza..
Cisza, która pozwoli nam rozumieć się bez słów. Zatrzymać się kiedy cały otaczający nas świat będzie pędził dalej..
Ale na to trzeba dużo lat, iskier, kłótni i godzenia się, temperowania i dopasowywania...tak, że nie liczę, że skończymy przed emeryturą
Ważne żeby zawsze mieć o czym ze sobą rozmawiać i jeszcze raz rozmawiać...
Mam nadzieję, że temat będzie się rozwijał i dojdziemy do jakiegoś sensowego wspólnego mianownika, chociaż jak świat stary nikomu się nie udało znaleść złotego środka...
Pozdrawiam
Ps. Osami jesteś przykładem chyba szablonowego faceta...jak sobie wypije (byle bez przesady), to przygłusza pierwotne opory, naleciałości kulturowe i wychowawcze w szerokim tego słowa znaczeniu i zaczyna postrzegać świat z większym dystansem. Nie myśli tyle, nie kalkuluje wciąż za i przeciw, zaczyna "mieć serce i patrzać sercem..."....Bardziej czuć niż myśleć...