*
Witamy, Go¶æ. Zaloguj siê lub zarejestruj. Grudzieñ 22, 2024, 10:25:26


Zaloguj siê podaj±c nazwê u¿ytkownika, has³o i d³ugo¶æ sesji


Strony: [1]   Do do³u
  Drukuj  
Autor W±tek: Wie¿a Babel  (Przeczytany 4137 razy)
0 u¿ytkowników i 2 Go¶ci przegl±da ten w±tek.
Herkules
Aktywny u¿ytkown.
U¿ytkownik
***
Offline Offline

P³eæ: Mê¿czyzna
Wiadomo¶ci: 76



« : Maj 07, 2008, 11:16:55 »

Na jednym z forów zacz±³em kiedy¶ cykl anegdotek o zabawnych „gafach” jêzykowych. Nazwa³em to wtedy „Wie¿a Babel”, my¶lê ¿e zostanê przy starym tytule, bo jest ju¿ znany a i pierwsza anegdotka „Nieznany dialekt” jest przypomnieniem z tamtego cyklu.  W cyklu tym chcê opowiedzieæ kilka anegdotek z mojego ¿ycia na temat jêzykowych „wpadek”, chêtnie te¿ poczytam o prze¿yciach lub historyjkach innych „forumowiczów” w tym temacie.
Dzisiaj pierwsza anegdotka pt:
„Nieznany dialekt”.

Kiedy przed ok. Dwudziestoma latami kupi³em sobie w bawarskim Schweinfurcie Golfa, mój kolega poleci³ mi firmê ubezpieczeniow± HUK- Coburg, mój niemiecki nie by³ wtedy jeszcze doskona³y ale nie¼le potrafi³em siê ju¿ wtedy po niemiecku dogadaæ, problem pojawia³ siê wtedy, gdy kto¶ mówi³ jednym z wielu dialektów. Frankoñski (fränkisch) jest tak trudny, ¿e nawet Niemcy z s±siednich landów tylko z trudem potrafi± siê z Frankonami porozumieæ.
Wchodz±c do biura HUK- Coburg marzy³em sobie w duchu aby by³ tam kto¶, kto mówi Hochdeutsch (niemieckim/ literackim). Los siê do mnie u¶miechn±³, siedzia³a tam niezwykle atrakcyjna m³oda kobieta, która u¶miechaj±c siê zaprosi³a mnie do stolika, w 10 minut za³atwili¶my formalno¶ci, na zakoñczenie da³a mi kilka rad i ma³y breloczek w prezencie.
Po miesi±cu mój dobry znajomy te¿ chcia³ ubezpieczyæ samochód i poprosi³ mnie ¿ebym pomóg³ mu jako t³umacz. Przypomnia³em sobie jaka fajna „laska” tam siedzi i nie musia³ mnie ju¿ drugi raz prosiæ. Z u¶miechem „od ucha do ucha”, wprowadzi³em kolegê do znanego ju¿ biura i zacz±³em siê rozgl±daæ za moj± „znajom±” agentk±, niestety by³a na urlopie i przyj±³ nas sam szef, niezwykle grzecznie zaprosi³ nas do stolika, zaproponowa³ po szklaneczce wody i przeszli¶my do sedna sprawy. Po kilku zdaniach spostrzeg³em, ¿e facet mówi ma³o zrozumia³± dla mnie „gadk±”, powiedzia³em mu, ¿e niestety nie znam tego dialektu, którym siê pos³uguje i ¿e je¶li mo¿e, to móg³by mówiæ Hochdeutsch (literackim), go¶æ zaczerwieni³ siê jak burak, zacz±³ nerwowo wycieraæ pot z czo³a i na nowo t³umaczyæ o co mu chodzi, zrozumia³em ¿e proponuje koledze jak±¶ taryfê ulgow± ale potrzebuje jakie¶ dokumenty ale niestety nie potrafi³em zrozumieæ o co mu chodzi. Cz³owiek robi³ siê coraz czerwieñszy, rêce dr¿a³y mu ju¿ jak alkoholikowi, kiedy po raz kolejny prosi³em go aby nie mówi³ tym jego dialektem i przeszed³ na Hochdeutsch ale niestety rozumia³em coraz mniej. Przypomnia³em sobie, ¿e niedaleko mieszka pan Alojzy, stary znajomy, który od dawna mieszka³ ju¿ we Frankonii, zaproponowa³em krótk± przerwê i wyt³umaczy³em, ¿e mam kogo¶, kto ju¿ d³u¿ej tutaj mieszka. Dziwi³o mnie bardzo, ¿e go¶ciu mnie potrafi zrozumieæ a ja jego „ni w z±b” ale nie doszukiwa³em siê przyczyn, pobieg³em po pana Alojzego.
Po kilkunastu minutach wróci³em z moim znajomym, przeciera³em oczy, szpicowa³em uszy i nie wychodzi³em z podziwu z jak± ³atwo¶ci± Alojzy dyskutowa³ sobie z szefem biura HUK- Coburg, dziwne wydawa³o mi siê te¿ to, ¿e doskonale rozumia³em pana Alojzego ale Niemca tak jak wcze¶niej co pi±te s³owo, nie musia³em ju¿, pan Alojzy dokoñczy³ sprawê w 10 minut.
Po wyj¶ciu zapyta³em go: „panie Alojzy, zrozumia³ pan ten jego dialekt w stu procentach, czy te¿ pan musia³ siê czego¶ domy¶laæ”? Alojzy popatrza³ na nas z politowaniem, pokiwa³ g³ow± i u¶miechaj±c siê powiedzia³ swoj± ¶l±sk± gwar± s³owa, które do dzisiaj brzmi± mi w uszach:
„Jaki za¶ tam dialekt, jaki dialekt? Gupole, przeca tyn chop sie j±ko³”.

Kurcze, jak to dobrze znaæ jêzyki
Zapisane
Herkules
Aktywny u¿ytkown.
U¿ytkownik
***
Offline Offline

P³eæ: Mê¿czyzna
Wiadomo¶ci: 76



« Odpowiedz #1 : Maj 08, 2008, 11:59:43 »

Dzisiaj kolejna anegdotka z cyklu "wie¿a Babel". Anegdotkê tê nazwa³em "Knedliczki i Brambory". Zachêcam do opisywania podobnych "wpadek jêzykowych". Z pewno¶ci± niejedno podobne zdarzenie ju¿ kto¶, kiedy¶ prze¿y³.

Knedliczki i Brambory

Pod koniec lat osiemdziesi±tych pracowa³em w Czechos³owacji.  W trójk±cie miast: Most, Chomutov, Bilina montowali¶my automatyczne ta¶moci±gi do transportowania wêgla brunatnego. Czêsto wspominam tamte czasy, bo te 11 miesiêcy, które tam przepracowa³em by³y naprawdê "owocnymi" miesi±cami i to pod wieloma wzglêdami. Z Czechami mo¿na w³a¶ciwie bez znajomo¶ci czeskiego dogadaæ siê po polsku, "w³a¶ciwie mo¿na", ale nie zawsze i nie do koñca, bo jest kilka s³ów w jêzyku polskim, które maj± ca³kowicie inne znaczenie jak w jêzyku czeskim. W Czechach nie powinno siê u¿ywaæ w miejscach publicznych s³ów "szczotka", bo to okre¶lenie ow³osionej czê¶ci cia³a, które kobiety kryj± w majteczkach i zamiast polskiego "szukaæ" lepiej u¿yæ czeskiego "hledaæ", bo szukaæ to odpowiednik polskiego "ciupciania". My¶lê, ¿e je¶li kto¶ powie te s³owa osobno, to go nikt w Czechach nie zlinczuje ani nie oskalpuje, ale nigdy nie zaryzykowa³bym w jakim¶ kiosku zdania: "Niech mi pan poszuka jakiej¶ szczoteczki do zêbów". Wracaj±c jednak do Knedliczków i Bramborów  (ziemniaki), muszê przyznaæ, ¿e takiej ilo¶ci i tyle rodzajów knedli nigdy jeszcze nie zjad³em i chyba ju¿ nie zjem. Po pracy autobus przywozi³ nas na rynek w Bilinie, zanim doszli¶my do "Ubytowni" (hotel), wchodzili¶my zazwyczaj do dosyæ du¿ego sklepu, gdzie po lewej stronie by³ dzia³ ogólnospo¿ywczy, w ¶rodku warzywniak a po prawej co¶ w rodzaju imbisu lub garma¿erki, gdzie mo¿na by³o na stoj±co przy bardzo wysokich stolikach co¶ zje¶æ i wypiæ piwko. To "co¶ zje¶æ", to w zasadzie knedliczki w ró¿nych  postaciach i z ró¿nymi dodatkami, Knedliczki z mas³em i cukrem, knedliczki z d¿emem, knedliczki z gulaszem, knedliczki z cukrem i cynamonem, knedliczki, knedliczki, knedliczki. Dla bigoso¿ernych i ¿urkosmakoszy, to naprawdê cios w ¿o³±dek. Dlatego po pracy jedli¶my co¶ na szybko ¿eby nie umrzeæ z g³odu, do tego piwko i do hotelu, prysznic, godzina drzemki i spacer do restauracji na nie¼le zakrapian± obiadokolacjê.  Nowi i ci bardzo oszczêdni kupowali sobie co¶ "nieknedliczkowego" i gotowali w hotelu.  Pewnego dnia, po 10-ciu a mo¿e 11-tu godzinach pracy autobus jak zwykle przywióz³ nas na Biliñski rynek, i jak zwykle wiêkszo¶æ z nas wst±pi³a na knedliczki i piwko do sklepu na rynku, by³ te¿ z nami Ecik, facet ze ¶l±ska, który niedawno dojecha³. Ecik jako nowicjusz nie jad³ ani knedliczków ani nie chodzi³ do restauracji na obiadokolacje, Ecik gotowa³ sobie sam i kiedy my jedli¶my ju¿ knedliczki z garma¿erki popijaj±c „Mostovarem  12” (piwo z mostowskiego browaru),  Ecik sta³ w kolejce w warzywniaku chc±c kupiæ ziemniaki. Kiedy ju¿ odsta³ swoje w kolejce zapyta³: S± brambory? (ziemniaki) Na to sprzedawczyni: „Nì soù” (s³ychaæ jak „nej so³”).  Ecik na to: Jak „nies±” to poczekam. Wyszed³ ze sklepu, zapali³ klubowego, pochodzi³ po rynku i po kilku minutach wróci³. Znowu odczeka³ swoje i znowu zapyta³: S± ju¿ te brambory”? Teraz sprzedawczyni popatrza³a na niego jak na intruza i z nieco podniesionym g³osem odpowiedzia³a: „ Tak ja Wam øikala, co Nì soù” (powiedzia³am panu, ¿e nie ma). Ecik bez d³u¿szego namys³u wypali³ na to: „To co q-wa, z Pragi je „nies±”?  Sprzedawczyni s³ysz±c „q-wa”  a¿ podskoczy³a, Ecik te¿ czu³ siê „oszukany”, sytuacja stawa³a siê napiêta jak skóra na baranich j±drach, wiedzia³em, ¿e muszê wkroczyæ pomiêdzy obie strony, na szczê¶cie nie by³em sam, który zrozumia³, ¿e czeskie „Nì soù” (nie ma), brzmi prawie identycznie jak ¶l±skie „nies±” (nios±) i Ecik my¶la³, ¿e mu brambory donios±. Sprzedawczyni po kilku minutach zrozumia³a ró¿nicê, zaprosi³em j± na obiadokolacjê, ¿eby nieco dok³adniej wyt³umaczyæ „ró¿nice jêzykowe”, obieca³a mi, ¿e Polakom bêdzie ju¿ zawsze odpowiadaæ, „bramborów nie ma”.
No bo kurcze dobrze znaæ jêzyki.  Mrugniêcie



Zapisane
Herkules
Aktywny u¿ytkown.
U¿ytkownik
***
Offline Offline

P³eæ: Mê¿czyzna
Wiadomo¶ci: 76



« Odpowiedz #2 : Maj 09, 2008, 12:07:49 »

Dzisiaj nieco inny jêzyk. Sam nie wiedzia³em co to "dablu- dablu". Ty wiesz? Nie? To poczytaj.

Dablu- Dablu.


Stephan, to mój s±siad z za ¶ciany, dla wszystkich znajomych to po prostu Stiopa. Stiopa, bo urodzi³ siê w okolicach Karagandy/ Kazachstan. Czasami gadulimy o Kazachstanie, czasami o Polsce, strajkach, powstaniu Solidarno¶ci i o obaleniu komunizmu, ale obojêtnie o czym dyskutujemy, rozmowa i tak  koñczy siê sprzeczk± a w³a¶ciwie sporem o to co lepsze, polska "wóda" czy ruska "goria³ka". Stiopa du¿o rozumie po polsku, bo mieszka³ w osadzie, gdzie by³o du¿o Polaków, byli to zes³añcy lub ich potomkowie, zes³ani za czasów Stalina. Dziêki Stiopie, mój rosyjski "ocala³ od zapomnienia" a i Stiopa nie¼le poprawi³ przy mnie swój polski. Kiedy¶ wracaj±c z pracy, spotka³em Stephana przed domem, jak zwykle przywita³ mnie swoim pozdrowionkiem na rano, po³udnie i wieczór: "Nu, kak u Tjebia"? I nie czekaj±c na odpowied¼, zadawa³ jak to zwykle robi³ nast±pne pytanie: Wiesz co to po polsku "DABLU"? Widz±c moje os³upienie, nadawa³ dalej: Mo¿liwe, ¿e to nie DABLU, tylko DABLU- DABLU albo tak jako¶, to chyba jakie¶ po¿egnanie. Moje szare komórki nie chcia³y ani siê rozja¶niæ, ani te¿ bardziej poszarzeæ, ma³o obchodzi³o mnie jego "dablu", my¶la³em ju¿ o obiedzie i o ch³odnym piwku poobiednim. Stiopa, wybacz ale nie znam takiego s³owa, to chyba nie po polsku. Stephan pokrêci³ g³ow± i mrukn±³: A ja my¶la³em, ¿e ty znasz polski. G³upio mi by³o ale naprawdê nie mia³em pojêcia co mu odpowiedzieæ, zapyta³em tylko, gdzie to s³ysza³, bo jako¶ mi to do jêzyka polskiego nie pasowa³o. Stiopa opowiedzia³ mi, ¿e s³ucha codziennie na "Deutsche Welle" godzinnego bloku informacyjnego po rosyjsku, przed t± audycj±  jest godzinny blok po polsku. Stiopa nastawia radio ju¿ 10, 15 minut wcze¶niej i dlatego zawsze s³yszy koñcówkê polskiej audycji. Poda³ mi czêstotliwo¶æ i czas nadawana, ju¿ po dwóch godzinach s³ucha³em polskojêzycznej audycji na "Deutsche Welle", z niecierpliwo¶ci± czeka³em koñca audycji, gdzie jak twierdzi³ Stiopa, polski speaker ¿egna³ tym tajemniczym "dablu". Ostatnia minuta audycji a tu nic, Stiopa co¶ siê przes³ysza³, pomy¶la³em i nagle moje bêbenki zareagowa³y, do uszu dochodzi³ g³os speakera: Wiêcej informacji podajemy na naszej stronie internetowej: Dablju dablju dablju kropka dojczewele slesz sekcjapolska kropka de e.
(www.deutschewelle/sekcjapolska.de). Rêce mi opad³y, nawet wtedy nie psioczy³em, ¿e takie "wciskanie" angielskiego w polskie s³ownictwo, to za¶miecanie polszczyzny, wtedy my¶la³em, jak ja wyt³umaczê Stiopie, ¿e to jego "Dablu" ma tyle wspólnego z polskim ile ja ze ¶wiêtym Ignacym.

Kurcze, jak to dobrze jest znaæ jêzyki  Mrugniêcie
Zapisane
@¿mijka
Administrator
Ekspert
*****
Offline Offline

P³eæ: Kobieta
Wiadomo¶ci: 1898


I get wings to fly... I'm alive ...


« Odpowiedz #3 : Maj 09, 2008, 14:47:18 »

  Niestety tak ciekawych do¶wiadczeñ nie mia³am jak Ty Herkulesie, jednak pozwolê sobie na skromne wspominki... Pracowa³am przez d³u¿szy okres czasu we W³oszech, przygotowuj±c siê do wyjazdu, przede wszystkim po³o¿y³am znaczny nacisk na konieczno¶æ w³adania chocia¿ w minimalnym stopniu tym jêzykiem. Nie mia³am na to wiele czasu, zaledwie dwa miesi±ce do wyjazdu stanowi³y dla mnie spore wyzwanie. Mimo to z dnia na dzieñ podnosi³am sobie poprzeczkê, poznawa³am coraz wiêcej nowych s³ów. Moje mieszkanie zosta³o szczelnie obklejone kolorowymi karteczkami, na których mia³am zapisane w³oskie nazwy danych przedmiotów. Podstawowymi programami telewizyjnymi w tym czasie, sta³y siê dla mnie: Rai Uno, oraz Rai Duo. Przekona³am siê, ¿e telewizja w trakcie nauki jêzyka, staje siê wyj±tkowo przydatnym narzêdziem. Poznawa³am historiê, oraz tradycje tego kraju, ch³onê³am w³a¶ciwie wszystko, by teoretycznie byæ przygotowan± do ¿ycie w nowym ¶rodowisku. Wreszcie nasta³ poranek, kiedy to ca³a moja rodzinka odprowadzi³a mnie do autobusu. Przez znaczn± czê¶æ podró¿y miejsce przy mnie by³o wolne, dopiero w Milano dosiad³ sie do mnie mê¿czyzna. W³a¶ciwie by³ moim ¿ywym wyobra¿eniem prawdziwego W³ocha, jego wrêcz kruczoczarne w³osy, ¶niada cera, apaszka finezyjnie spleciona na szyi, zapach dobrej wody toaletowej unosz±cy siê w powietrzu, wszystko to przemawia³o za jednym - to W³och! Przywita³ mnie w jêzyku w³oskim, na co ja grzecznie mu odpowiedzia³am, a chc±c nawi±zaæ z nim rozmowê zapyta³am o jego docelowe miejsce podró¿y. Zrobi³am to z dr¿±cym g³osem, ciut niepewnie, wszak by³ to mój pierwszy rozmówca. Ten pokiwa³ ze "zrozumieniem", spogl±daj±c naprzemiennie na moj± twarz i nogi... Poczu³am sie do¶æ niezrêcznie. Zaczê³am mówiæ o pogodzie, jednak i to nie sk³oni³o go do nawi±zania ze mn± jakiegokolwiek dialogu, nadal wpatrywa³ sie we mnie i milcza³. Wyja¶ni³am, ¿e dopiero poznajê ten jêzyk, oraz poprosi³am o pomoc i wyrozumia³o¶æ je¿eli pope³niam jakie¶ b³êdy. Po moich s³owach uniós³ sie nagle z fotela i skierowa³ pytanie do pasa¿erów autobusu, które brzmia³o mniej wiêcej w ten sposób: "Czy kto¶ tu zna dobrze jêzyk w³oski, bo mam tu towarek i nie wiem jak go poderwaæ?"- zrobi³ to w moim rodzimym jêzyku! Wybuch³am ¶miechem, mój wyluzowany towarzysz z ogromnym zdziwieniem spojrza³ na mnie gdy poprosi³am, by usiad³ i nie robi³ niepotrzebnego zamieszania. Tak pozna³am sympatycznego cz³owieka, który równie¿ jecha³ do W³och w celach zarobkowych, jednak nauczy³ siê jedynie mówiæ: Buon giorno. Du¿y u¶miech
Zapisane
Herkules
Aktywny u¿ytkown.
U¿ytkownik
***
Offline Offline

P³eæ: Mê¿czyzna
Wiadomo¶ci: 76



« Odpowiedz #4 : Maj 10, 2008, 21:27:57 »

@¿mijko, rozbawi³a¶ mnie.  Chichot Chocia¿ z drugiej strony, nigdy nie pomy¶la³bym, ¿e chc±c Ciê poderwaæ nale¿y znaæ w³oski.  Du¿y u¶miech Du¿y u¶miech Du¿y u¶miech
Pozdrawiam milutko
Zapisane
Herkules
Aktywny u¿ytkown.
U¿ytkownik
***
Offline Offline

P³eæ: Mê¿czyzna
Wiadomo¶ci: 76



MM
« Odpowiedz #5 : Maj 10, 2008, 21:43:53 »

Opowiadanie @¿mijki skierowa³o moj± pamiêæ na po³udnie, to co poni¿ej opisujê, dzia³o siê tak¿e nad Adriatykiem, ale po wschodniej jego stronie. Te¿ dzia³o siê w autokarze i tak¿e by³em zaskoczony.  Chichot

Mireille Mathieu

Sylwestra 2000/2001 spêdza³em w Chorwackim Poreæu nad Adriatykiem i oprócz tego, ¿e by³ to Sylwester na prze³omie Millennium, by³ to mój ostatni wspólny Sylwester z moj± ¿on±,  chocia¿ oba te wydarzenia (Millennium i rozstanie) jak¿e ma³o spotykane i rzadkie w ¿yciu ka¿dego cz³owieka, s± czym¶ wyj±tkowym i pozostaj± w pamiêci na zawsze, to zesz³y gdzie¶ tam w cieñ innego i chocia¿ b³ahego, to jednak mimo wszystko, w mojej pamiêci nieco wyra¼niejszego wydarzenia. Ogl±daj±c fotki z tamtego Sylwestra, czy to z rodzin±, kumplami czy te¿ ze znajomymi, ka¿dy bez wyj±tku, zwraca mi uwagê na osobê, która na tych fotkach jest nie do przeoczenia i ka¿dy, dos³ownie ka¿dy pyta, jak to za³atwi³e¶, ¿e balowa³e¶ tego millenijnego Sylwestra z  Mireille Mathieu?  To nie by³a oryginalna Mireille Mathieu, ale oprócz fizjonomicznej podobizny obie te damy ³±czy³o co¶ jeszcze, obie s± niezwykle muzykalne. Moja znajoma z fotek uwielbia³a graæ na organkach, co moje uszy tylko z trudem i tylko czasami znosi³y. Zaczê³o siê to 28 grudnia, kiedy to w bawarskim  Wûrzburgu dosiad³o siê pewne ma³¿eñstwo do naszego autokaru, który wióz³ nas do Chorwacji i chocia¿ „piwkowa³em„ sobie z kumplem i ma³o zwraca³em uwagê na to co dzieje siê z przodu i z ty³u, to ta podobizna by³a jednak zbyt uderzaj±ca, aby tego nie zauwa¿yæ, nasze ¿ony siedz±ce za nami ju¿ po minucie pyta³y nas czy widzimy jaka ta babka siedz±ca przed nami podobna jest do tej s³ynnej MM. Ka¿dy na to zwróci³ uwagê, poza tym ta osoba potrafi³a wej¶æ do „centrum uwagi” ka¿dego, kto by³ obecny, ju¿ po kilku minutach jej m±¿ o¶wiadczy³ ma³o zrozumia³ym frankoñskim dialektem, ¿e jego „Schätzele” (skarbu¶)  przygotowa³a repertuar na ca³± noc i nie pozwoli nam siê zanudziæ. Otwieraj±c trzeciego beck'sa  ma³o obchodzi³o mnie to co rzêpoli na swoich organkach moja s±siadka z przodu, bo w sumie dobrze mi siê gada³o z kumplem, poza tym dobrze sch³odzony beck'sio zawsze mi smakowa³ i tak naprawdê dopiero wtedy czu³em, ¿e mam urlop i ¿e jutro nikt nie zadzwoni z pracy z nowink±, ¿e co¶ siê  sta³o i powinienem siê tym zaj±æ. Sylwester jak ju¿ wy¿ej pisa³em by³ wyj±tkowy, Nowy rok, to  by³o jedno wielkie pijañstwo, które Chorwaci nazywaj± „degustacj± Grappy”. Grappa, to chorwacka ¶liwowica, dla mnie jednak jest to bimber, który jeszcze 2 dni po „degustacji” rozsadza czachê. Wracaj±c na kacu- gigancie do domu siedzia³em potulnie w autokarze obok ¿ony a za sobowtórem MM i marzy³em o beck'siku na z³agodzenie kaca, beck'sika nie by³o za to moja s±siadka z przodu wyjmuj±c organki zapowiedzia³a na ca³y g³os, ¿e zagra nam teraz kilka skocznych melodii i jak kto¶ zechce, to mo¿e ¶piewaæ. Pierwsz± melodyjkê prze¿y³em, choæ uszy skrêca³o mi w paragraf, druga melodia, to ju¿ cierpienia podobne do „niespodziewanej wizyty te¶ciowej” ale i to jako¶ prze¿y³em, po³owa autobusu bi³a jej brawo podobnie jak moja ¿ona, wiêkszo¶æ jednak po chwili skoñczy³a klaskaæ ale moja "exa" jak zwykle chcia³a jak najd³u¿ej, dlatego „zasycza³em” po polsku: Skoñcz klaskaæ, bo babsztyl pomy¶li, ¿e mi siê to podoba i bêdzie mi tu rzêpoliæ do samego Wûrzburga!
Na szczê¶cie s±siadka z przodu schowa³a organki i rozmawia³a sobie z mê¿em  frankoñskim dialektem. Kiedy nasz autokar przejecha³ ju¿ Alpy kierowca zrobi³ pauzê w jakim¶ zaje¼dzie, wypili¶my z kumplem po piwku, kac mija³, humor powraca³ i nawet nasza MM stawa³a siê w moich oczach sympatyczniejsza od te¶ciowej. Zbli¿ali¶my siê do Wûrzburga, s±siadka z przodu wyjê³a ponownie organki i zapowiedzia³a z ma³o dostrzegalnym frankoñskim akcentem, ¿e na zakoñczenie zagra nam ale przede wszystkim kierowcy i kierownikowi imprezy jako podziêkowanie i po¿egnanie znan± melodyjkê. Nie jestem fanem tzw. „Heimatmelodie” ale ta melodyjka mi siê jako¶ podoba³a i kiedy nasza MM skoñczy³a graæ sam jako¶ spontanicznie zaklaska³em. Dojechali¶my do Wûrzburga, nasz s±siad z przodu ¿egna³ siê i dziêkowa³ za wspóln± imprezê w swoim frankoñskim dialekcie, jego ¿ona (sobowtór MM) krótko po nim powtórzy³a po¿egnanie po czym schyli³a siê nade mn± pytaj±c bardzo poprawna polszczyzn± z nieco dziwnym akcentem: I co, chyba nie rzêpoli³am zbyt d³ugo? Nie nale¿ê do ludzi, którym brakuje s³ów, czasami naprawdê trudno mnie „zagi±æ” w s³ownych potyczkach, ale wtedy nie mog³em wydusiæ z siebie s³owa, kilka minut pó¼niej, kiedy autobus przeje¿d¿a³ ju¿ Wûrzburg, moja ¿ona przemówi³a, szydz±c nieco ze mnie: Tego to siê na pewno nie spodziewa³e¶? No jasne, ¿e siê nie spodziewa³em, da³a mi pstryczka w nos, ale zawsze mówi³em i powtarzaæ bêdê :
Kurcze, jak dobrze znaæ jêzyki.  Du¿y u¶miech Du¿y u¶miech Du¿y u¶miech
Zapisane
Herkules
Aktywny u¿ytkown.
U¿ytkownik
***
Offline Offline

P³eæ: Mê¿czyzna
Wiadomo¶ci: 76



« Odpowiedz #6 : Maj 12, 2008, 19:48:50 »

Dzisiaj jeszcze jedna wpadka jêzykowa, czyli Wie¿a Babel.

Schoppen czy Chopin?


Ka¿dy, kto spotka³ siê w swoim ¿yciu z dialektem frankoñskim (fränkisch), wie ¿e z Frankonem nawet Niemcy z innych Landów maj± problemy siê porozumiewaæ. Po pierwsze dlatego, ¿e maj± w swym dialekcie s³owa, które nie istniej± w jêzyku niemieckim. Po drugie dlatego, ¿e mówi± tak niewyra¼nie, ¿e czêsto sami, miêdzy sob± siê nie rozumiej±.
Nazwa miasta Schweinfurt wywodzi siê z po³±czenia s³ów Schwein (¶winia) i Furt (bród, p³ycizna). Jak podaj± ¼ród³a historyczne w XI wieku przepêdzano w³a¶nie przez p³yciznê na Menie ¶winie na rynek dawnej osady i tak powsta³a nazwa miasta Schwienfurt. Z³o¶liwcy twierdz± jednak, ¿e to k³amstwo. Nazwê tê nadano miastu, bo ludzie tutaj nie mówi± lecz chrz±kaj±. Jakby na to nie spojrzeæ, trudno jest zrozumieæ Frankonów. Kiedy przyby³em do Frankonii, zamieszka³em na obrze¿ach miasta, gdzie s±siadami byli tylko rodowici Frankoni. Na pocz±tku rozumia³em ich jak przys³owiowe "pi±te przez dziesi±te", ale dosyæ szybko nawi±za³em znajomo¶ci w s±siedztwie. Dzisiaj z perspektywy czasu, muszê przyznaæ, ¿e wiêkszo¶æ by³a nam przyjazna i gotowa do pomocy. Byæ mo¿e dlatego znalaz³em tam kumpli, z którymi do dzisiaj utrzymujê kontakty, chocia¿ mieszkam ju¿ w innym miejscu.
Pewnego sobotniego wieczoru, siedzia³em na podwórkowej ³aweczce z s±siadami popijaj±c piwko dyskutowali¶my o Bundeslidze, Samochodach i planach na urlop. W pewnym momencie jeden z s±siadów zapyta³ mnie, czy idê te¿ jutro  rano do pobliskiej restauracji. Rano do restauracji? Zapyta³em. Tak, bo w niedzielê od dziewi±tej jest "Früh Schoppen". Zrozumia³em to jako wczesne Szopenalia, nie wiedzia³em jeszcze czy to wczesne (Früh), dotyczy wczesnej b±d¼ co b±d¼ pory dnia, czy te¿ wczesnej twórczo¶ci Fryderyka. Jako cz³owiek przybywaj±cy z kraju Fryderyka Chopina nie mog³em odmówiæ. Poprosi³em ¿onê aby mi wyprasowa³a muszkê i bia³± koszulê, wypucowa³em sobie lakierki na glanc i dyskutowali¶my z ¿on± o niespotykanym zami³owaniu do kultury ludzi, którzy na pierwszy "rzut oka", nie sprawiali takiego wra¿enia. D³ugo nie mog³em zasn±æ, my¶l±c o szopenaliach. Pomy¶la³em sobie, ¿e mo¿e po czê¶ci muzycznej bêdzie jaka¶ dyskusja na temat Chopina i jego muzyki. Zerwa³em siê z ³ó¿ka i przez kilka godzin wertowa³em wszystkie encyklopedie, stara³em siê zapamiêtaæ jak najwiêcej dat, jak najwiêcej utworów i faktów z ¿ycia kompozytora. Nie mog³em przecie¿ o¶mieszyæ siê s³ab± znajomo¶ci± Chopina i jego utworów. Kwadrans przed dziewi±t± ruszy³em na koncert. Wchodz±c do restauracji rozgl±da³em siê za wej¶ciem do bocznej sali, gdzie jak s±dzi³em odbêd± siê szopenalia. By³em trochê zdziwiony widz±c moich s±siadów przy d³ugim stole, gdzie siedzieli wraz z innymi jeszcze go¶æmi. Oni te¿ byli zdziwieni widz±c mnie w muszce i lakierkach. Dosiad³em siê do sto³u i zapyta³em s±siada, czy to tutaj i kiedy siê zaczyna? Patrza³ na mnie, na moj± muszkê i robi³ minê jakby nie rozumia³ mojego pytania. Ja zrozumia³em w sekundê po tym jak kelner podszed³ do sto³u z ogromn± tac±, na której mia³ chyba 15 lampek z winem. Lampka do wina, mówi siê w Polsce. We Frankonii, to po prostu Schoppen. "Früh Schoppen", to tradycyjne ju¿ niedzielne, poranne "kufelkowanie". Kiedy przypomnia³em sobie, ¿e pó³ nocy wkuwa³em ¿yciorys Chopina, po to by napiæ siê wina, to ¿y³y na szyi mi siê powiêkszy³y, bo muszka jako¶ dziwnie zaczê³a mnie uwieraæ. Lakierki te¿ dziwnym zbiegiem okoliczno¶ci przesta³y byæ wygodne. W domu przy obiedzie opowiada³em to ¿onie, ponad godzinê siê ze mnie ¶mia³a. Nie wiem czy to tylko dlatego, ale od tamtej pory nie za³o¿y³em do dnia dzisiejszego muszki ani lakierków i do dzisiaj powtarzam:
Kurcze, jak to dobrze znaæ jêzyki
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.03 sekund z 20 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

fox kluczzmierzchu dacjaforum saigo-no-chi lionesrp