*
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj. Kwiecień 13, 2025, 18:55:57


Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji


Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: WieÂża Babel  (Przeczytany 4293 razy)
0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Herkules
Aktywny uÂżytkown.
UÂżytkownik
***
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 76



« : Maj 07, 2008, 11:16:55 »

Na jednym z forĂłw zacz¹³em kiedyÂś cykl anegdotek o zabawnych „gafach” jĂŞzykowych. NazwaÂłem to wtedy „WieÂża Babel”, myÂślĂŞ Âże zostanĂŞ przy starym tytule, bo jest juÂż znany a i pierwsza anegdotka „Nieznany dialekt” jest przypomnieniem z tamtego cyklu.  W cyklu tym chcĂŞ opowiedzieĂŚ kilka anegdotek z mojego Âżycia na temat jĂŞzykowych „wpadek”, chĂŞtnie teÂż poczytam o przeÂżyciach lub historyjkach innych „forumowiczĂłw” w tym temacie.
Dzisiaj pierwsza anegdotka pt:
„Nieznany dialekt”.

Kiedy przed ok. Dwudziestoma latami kupi³em sobie w bawarskim Schweinfurcie Golfa, mój kolega poleci³ mi firmê ubezpieczeniow¹ HUK- Coburg, mój niemiecki nie by³ wtedy jeszcze doskona³y ale nieŸle potrafi³em siê ju¿ wtedy po niemiecku dogadaÌ, problem pojawia³ siê wtedy, gdy ktoœ mówi³ jednym z wielu dialektów. Frankoùski (fränkisch) jest tak trudny, ¿e nawet Niemcy z s¹siednich landów tylko z trudem potrafi¹ siê z Frankonami porozumieÌ.
Wchodz¹c do biura HUK- Coburg marzy³em sobie w duchu aby by³ tam ktoœ, kto mówi Hochdeutsch (niemieckim/ literackim). Los siê do mnie uœmiechn¹³, siedzia³a tam niezwykle atrakcyjna m³oda kobieta, która uœmiechaj¹c siê zaprosi³a mnie do stolika, w 10 minut za³atwiliœmy formalnoœci, na zakoùczenie da³a mi kilka rad i ma³y breloczek w prezencie.
Po miesiÂącu mĂłj dobry znajomy teÂż chciaÂł ubezpieczyĂŚ samochĂłd i poprosiÂł mnie Âżebym pomĂłgÂł mu jako tÂłumacz. PrzypomniaÂłem sobie jaka fajna „laska” tam siedzi i nie musiaÂł mnie juÂż drugi raz prosiĂŚ. Z uÂśmiechem „od ucha do ucha”, wprowadziÂłem kolegĂŞ do znanego juÂż biura i zacz¹³em siĂŞ rozglÂądaĂŚ za mojÂą „znajomÂą” agentkÂą, niestety byÂła na urlopie i przyj¹³ nas sam szef, niezwykle grzecznie zaprosiÂł nas do stolika, zaproponowaÂł po szklaneczce wody i przeszliÂśmy do sedna sprawy. Po kilku zdaniach spostrzegÂłem, Âże facet mĂłwi maÂło zrozumia³¹ dla mnie „gadkÂą”, powiedziaÂłem mu, Âże niestety nie znam tego dialektu, ktĂłrym siĂŞ posÂługuje i Âże jeÂśli moÂże, to mĂłgÂłby mĂłwiĂŚ Hochdeutsch (literackim), goœÌ zaczerwieniÂł siĂŞ jak burak, zacz¹³ nerwowo wycieraĂŚ pot z czoÂła i na nowo tÂłumaczyĂŚ o co mu chodzi, zrozumiaÂłem Âże proponuje koledze jak¹œ taryfĂŞ ulgowÂą ale potrzebuje jakieÂś dokumenty ale niestety nie potrafiÂłem zrozumieĂŚ o co mu chodzi. CzÂłowiek robiÂł siĂŞ coraz czerwieĂąszy, rĂŞce drÂżaÂły mu juÂż jak alkoholikowi, kiedy po raz kolejny prosiÂłem go aby nie mĂłwiÂł tym jego dialektem i przeszedÂł na Hochdeutsch ale niestety rozumiaÂłem coraz mniej. PrzypomniaÂłem sobie, Âże niedaleko mieszka pan Alojzy, stary znajomy, ktĂłry od dawna mieszkaÂł juÂż we Frankonii, zaproponowaÂłem krĂłtkÂą przerwĂŞ i wytÂłumaczyÂłem, Âże mam kogoÂś, kto juÂż dÂłuÂżej tutaj mieszka. DziwiÂło mnie bardzo, Âże goÂściu mnie potrafi zrozumieĂŚ a ja jego „ni w zÂąb” ale nie doszukiwaÂłem siĂŞ przyczyn, pobiegÂłem po pana Alojzego.
Po kilkunastu minutach wrĂłciÂłem z moim znajomym, przecieraÂłem oczy, szpicowaÂłem uszy i nie wychodziÂłem z podziwu z jakÂą ÂłatwoÂściÂą Alojzy dyskutowaÂł sobie z szefem biura HUK- Coburg, dziwne wydawaÂło mi siĂŞ teÂż to, Âże doskonale rozumiaÂłem pana Alojzego ale Niemca tak jak wczeÂśniej co piÂąte sÂłowo, nie musiaÂłem juÂż, pan Alojzy dokoĂączyÂł sprawĂŞ w 10 minut.
Po wyjÂściu zapytaÂłem go: „panie Alojzy, zrozumiaÂł pan ten jego dialekt w stu procentach, czy teÂż pan musiaÂł siĂŞ czegoÂś domyÂślaĂŚ”? Alojzy popatrzaÂł na nas z politowaniem, pokiwaÂł gÂłowÂą i uÂśmiechajÂąc siĂŞ powiedziaÂł swojÂą ÂślÂąskÂą gwarÂą sÂłowa, ktĂłre do dzisiaj brzmiÂą mi w uszach:
„Jaki zaÂś tam dialekt, jaki dialekt? Gupole, przeca tyn chop sie jÂąkoÂł”.

Kurcze, jak to dobrze znaĂŚ jĂŞzyki
Zapisane
Herkules
Aktywny uÂżytkown.
UÂżytkownik
***
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 76



« Odpowiedz #1 : Maj 08, 2008, 11:59:43 »

Dzisiaj kolejna anegdotka z cyklu "wieÂża Babel". AnegdotkĂŞ tĂŞ nazwaÂłem "Knedliczki i Brambory". ZachĂŞcam do opisywania podobnych "wpadek jĂŞzykowych". Z pewnoÂściÂą niejedno podobne zdarzenie juÂż ktoÂś, kiedyÂś przeÂżyÂł.

Knedliczki i Brambory

Pod koniec lat osiemdziesiÂątych pracowaÂłem w CzechosÂłowacji.  W trĂłjkÂącie miast: Most, Chomutov, Bilina montowaliÂśmy automatyczne taÂśmociÂągi do transportowania wĂŞgla brunatnego. CzĂŞsto wspominam tamte czasy, bo te 11 miesiĂŞcy, ktĂłre tam przepracowaÂłem byÂły naprawdĂŞ "owocnymi" miesiÂącami i to pod wieloma wzglĂŞdami. Z Czechami moÂżna wÂłaÂściwie bez znajomoÂści czeskiego dogadaĂŚ siĂŞ po polsku, "wÂłaÂściwie moÂżna", ale nie zawsze i nie do koĂąca, bo jest kilka s³ów w jĂŞzyku polskim, ktĂłre majÂą caÂłkowicie inne znaczenie jak w jĂŞzyku czeskim. W Czechach nie powinno siĂŞ uÂżywaĂŚ w miejscach publicznych s³ów "szczotka", bo to okreÂślenie owÂłosionej czĂŞÂści ciaÂła, ktĂłre kobiety kryjÂą w majteczkach i zamiast polskiego "szukaĂŚ" lepiej uÂżyĂŚ czeskiego "hledaĂŚ", bo szukaĂŚ to odpowiednik polskiego "ciupciania". MyÂślĂŞ, Âże jeÂśli ktoÂś powie te sÂłowa osobno, to go nikt w Czechach nie zlinczuje ani nie oskalpuje, ale nigdy nie zaryzykowaÂłbym w jakimÂś kiosku zdania: "Niech mi pan poszuka jakiejÂś szczoteczki do zĂŞbĂłw". WracajÂąc jednak do KnedliczkĂłw i BramborĂłw  (ziemniaki), muszĂŞ przyznaĂŚ, Âże takiej iloÂści i tyle rodzajĂłw knedli nigdy jeszcze nie zjadÂłem i chyba juÂż nie zjem. Po pracy autobus przywoziÂł nas na rynek w Bilinie, zanim doszliÂśmy do "Ubytowni" (hotel), wchodziliÂśmy zazwyczaj do dosyĂŚ duÂżego sklepu, gdzie po lewej stronie byÂł dziaÂł ogĂłlnospoÂżywczy, w Âśrodku warzywniak a po prawej coÂś w rodzaju imbisu lub garmaÂżerki, gdzie moÂżna byÂło na stojÂąco przy bardzo wysokich stolikach coÂś zjeœÌ i wypiĂŚ piwko. To "coÂś zjeœÌ", to w zasadzie knedliczki w ró¿nych  postaciach i z ró¿nymi dodatkami, Knedliczki z masÂłem i cukrem, knedliczki z dÂżemem, knedliczki z gulaszem, knedliczki z cukrem i cynamonem, knedliczki, knedliczki, knedliczki. Dla bigosoÂżernych i Âżurkosmakoszy, to naprawdĂŞ cios w Âżo³¹dek. Dlatego po pracy jedliÂśmy coÂś na szybko Âżeby nie umrzeĂŚ z gÂłodu, do tego piwko i do hotelu, prysznic, godzina drzemki i spacer do restauracji na nieÂźle zakrapianÂą obiadokolacjĂŞ.  Nowi i ci bardzo oszczĂŞdni kupowali sobie coÂś "nieknedliczkowego" i gotowali w hotelu.  Pewnego dnia, po 10-ciu a moÂże 11-tu godzinach pracy autobus jak zwykle przywiĂłzÂł nas na BiliĂąski rynek, i jak zwykle wiĂŞkszoœÌ z nas wstÂąpiÂła na knedliczki i piwko do sklepu na rynku, byÂł teÂż z nami Ecik, facet ze ÂślÂąska, ktĂłry niedawno dojechaÂł. Ecik jako nowicjusz nie jadÂł ani knedliczkĂłw ani nie chodziÂł do restauracji na obiadokolacje, Ecik gotowaÂł sobie sam i kiedy my jedliÂśmy juÂż knedliczki z garmaÂżerki popijajÂąc „Mostovarem  12” (piwo z mostowskiego browaru),  Ecik staÂł w kolejce w warzywniaku chcÂąc kupiĂŚ ziemniaki. Kiedy juÂż odstaÂł swoje w kolejce zapytaÂł: SÂą brambory? (ziemniaki) Na to sprzedawczyni: „NĂŹ soĂš” (sÂłychaĂŚ jak „nej soÂł”).  Ecik na to: Jak „niesÂą” to poczekam. WyszedÂł ze sklepu, zapaliÂł klubowego, pochodziÂł po rynku i po kilku minutach wrĂłciÂł. Znowu odczekaÂł swoje i znowu zapytaÂł: SÂą juÂż te brambory”? Teraz sprzedawczyni popatrzaÂła na niego jak na intruza i z nieco podniesionym gÂłosem odpowiedziaÂła: „ Tak ja Wam øikala, co NĂŹ soĂš” (powiedziaÂłam panu, Âże nie ma). Ecik bez dÂłuÂższego namysÂłu wypaliÂł na to: „To co q-wa, z Pragi je „niesÂą”?  Sprzedawczyni sÂłyszÂąc „q-wa”  aÂż podskoczyÂła, Ecik teÂż czuÂł siĂŞ „oszukany”, sytuacja stawaÂła siĂŞ napiĂŞta jak skĂłra na baranich jÂądrach, wiedziaÂłem, Âże muszĂŞ wkroczyĂŚ pomiĂŞdzy obie strony, na szczĂŞÂście nie byÂłem sam, ktĂłry zrozumiaÂł, Âże czeskie „NĂŹ soĂš” (nie ma), brzmi prawie identycznie jak ÂślÂąskie „niesÂą” (niosÂą) i Ecik myÂślaÂł, Âże mu brambory doniosÂą. Sprzedawczyni po kilku minutach zrozumiaÂła ró¿nicĂŞ, zaprosiÂłem jÂą na obiadokolacjĂŞ, Âżeby nieco dokÂładniej wytÂłumaczyĂŚ „ró¿nice jĂŞzykowe”, obiecaÂła mi, Âże Polakom bĂŞdzie juÂż zawsze odpowiadaĂŚ, „bramborĂłw nie ma”.
No bo kurcze dobrze znaĂŚ jĂŞzyki.  MrugniĂŞcie



Zapisane
Herkules
Aktywny uÂżytkown.
UÂżytkownik
***
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 76



« Odpowiedz #2 : Maj 09, 2008, 12:07:49 »

Dzisiaj nieco inny jĂŞzyk. Sam nie wiedziaÂłem co to "dablu- dablu". Ty wiesz? Nie? To poczytaj.

Dablu- Dablu.


Stephan, to mĂłj sÂąsiad z za Âściany, dla wszystkich znajomych to po prostu Stiopa. Stiopa, bo urodziÂł siĂŞ w okolicach Karagandy/ Kazachstan. Czasami gadulimy o Kazachstanie, czasami o Polsce, strajkach, powstaniu SolidarnoÂści i o obaleniu komunizmu, ale obojĂŞtnie o czym dyskutujemy, rozmowa i tak  koĂączy siĂŞ sprzeczkÂą a wÂłaÂściwie sporem o to co lepsze, polska "wĂłda" czy ruska "goriaÂłka". Stiopa duÂżo rozumie po polsku, bo mieszkaÂł w osadzie, gdzie byÂło duÂżo PolakĂłw, byli to zesÂłaĂący lub ich potomkowie, zesÂłani za czasĂłw Stalina. DziĂŞki Stiopie, mĂłj rosyjski "ocalaÂł od zapomnienia" a i Stiopa nieÂźle poprawiÂł przy mnie swĂłj polski. KiedyÂś wracajÂąc z pracy, spotkaÂłem Stephana przed domem, jak zwykle przywitaÂł mnie swoim pozdrowionkiem na rano, poÂłudnie i wieczĂłr: "Nu, kak u Tjebia"? I nie czekajÂąc na odpowiedÂź, zadawaÂł jak to zwykle robiÂł nastÂąpne pytanie: Wiesz co to po polsku "DABLU"? WidzÂąc moje osÂłupienie, nadawaÂł dalej: MoÂżliwe, Âże to nie DABLU, tylko DABLU- DABLU albo tak jakoÂś, to chyba jakieÂś poÂżegnanie. Moje szare komĂłrki nie chciaÂły ani siĂŞ rozjaÂśniĂŚ, ani teÂż bardziej poszarzeĂŚ, maÂło obchodziÂło mnie jego "dablu", myÂślaÂłem juÂż o obiedzie i o chÂłodnym piwku poobiednim. Stiopa, wybacz ale nie znam takiego sÂłowa, to chyba nie po polsku. Stephan pokrĂŞciÂł gÂłowÂą i mrukn¹³: A ja myÂślaÂłem, Âże ty znasz polski. GÂłupio mi byÂło ale naprawdĂŞ nie miaÂłem pojĂŞcia co mu odpowiedzieĂŚ, zapytaÂłem tylko, gdzie to sÂłyszaÂł, bo jakoÂś mi to do jĂŞzyka polskiego nie pasowaÂło. Stiopa opowiedziaÂł mi, Âże sÂłucha codziennie na "Deutsche Welle" godzinnego bloku informacyjnego po rosyjsku, przed tÂą audycjÂą  jest godzinny blok po polsku. Stiopa nastawia radio juÂż 10, 15 minut wczeÂśniej i dlatego zawsze sÂłyszy koĂącĂłwkĂŞ polskiej audycji. PodaÂł mi czĂŞstotliwoœÌ i czas nadawana, juÂż po dwĂłch godzinach sÂłuchaÂłem polskojĂŞzycznej audycji na "Deutsche Welle", z niecierpliwoÂściÂą czekaÂłem koĂąca audycji, gdzie jak twierdziÂł Stiopa, polski speaker ÂżegnaÂł tym tajemniczym "dablu". Ostatnia minuta audycji a tu nic, Stiopa coÂś siĂŞ przesÂłyszaÂł, pomyÂślaÂłem i nagle moje bĂŞbenki zareagowaÂły, do uszu dochodziÂł gÂłos speakera: WiĂŞcej informacji podajemy na naszej stronie internetowej: Dablju dablju dablju kropka dojczewele slesz sekcjapolska kropka de e.
(www.deutschewelle/sekcjapolska.de). RĂŞce mi opadÂły, nawet wtedy nie psioczyÂłem, Âże takie "wciskanie" angielskiego w polskie sÂłownictwo, to zaÂśmiecanie polszczyzny, wtedy myÂślaÂłem, jak ja wytÂłumaczĂŞ Stiopie, Âże to jego "Dablu" ma tyle wspĂłlnego z polskim ile ja ze ÂświĂŞtym Ignacym.

Kurcze, jak to dobrze jest znaĂŚ jĂŞzyki  MrugniĂŞcie
Zapisane
@Âżmijka
Administrator
Ekspert
*****
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 1898


I get wings to fly... I'm alive ...


« Odpowiedz #3 : Maj 09, 2008, 14:47:18 »

  Niestety tak ciekawych doÂświadczeĂą nie miaÂłam jak Ty Herkulesie, jednak pozwolĂŞ sobie na skromne wspominki... PracowaÂłam przez dÂłuÂższy okres czasu we WÂłoszech, przygotowujÂąc siĂŞ do wyjazdu, przede wszystkim poÂłoÂżyÂłam znaczny nacisk na koniecznoœÌ wÂładania chociaÂż w minimalnym stopniu tym jĂŞzykiem. Nie miaÂłam na to wiele czasu, zaledwie dwa miesiÂące do wyjazdu stanowiÂły dla mnie spore wyzwanie. Mimo to z dnia na dzieĂą podnosiÂłam sobie poprzeczkĂŞ, poznawaÂłam coraz wiĂŞcej nowych s³ów. Moje mieszkanie zostaÂło szczelnie obklejone kolorowymi karteczkami, na ktĂłrych miaÂłam zapisane wÂłoskie nazwy danych przedmiotĂłw. Podstawowymi programami telewizyjnymi w tym czasie, staÂły siĂŞ dla mnie: Rai Uno, oraz Rai Duo. PrzekonaÂłam siĂŞ, Âże telewizja w trakcie nauki jĂŞzyka, staje siĂŞ wyjÂątkowo przydatnym narzĂŞdziem. PoznawaÂłam historiĂŞ, oraz tradycje tego kraju, chÂłonĂŞÂłam wÂłaÂściwie wszystko, by teoretycznie byĂŚ przygotowanÂą do Âżycie w nowym Âśrodowisku. Wreszcie nastaÂł poranek, kiedy to caÂła moja rodzinka odprowadziÂła mnie do autobusu. Przez znacznÂą czêœÌ podró¿y miejsce przy mnie byÂło wolne, dopiero w Milano dosiadÂł sie do mnie mĂŞÂżczyzna. WÂłaÂściwie byÂł moim Âżywym wyobraÂżeniem prawdziwego WÂłocha, jego wrĂŞcz kruczoczarne wÂłosy, Âśniada cera, apaszka finezyjnie spleciona na szyi, zapach dobrej wody toaletowej unoszÂący siĂŞ w powietrzu, wszystko to przemawiaÂło za jednym - to WÂłoch! PrzywitaÂł mnie w jĂŞzyku wÂłoskim, na co ja grzecznie mu odpowiedziaÂłam, a chcÂąc nawiÂązaĂŚ z nim rozmowĂŞ zapytaÂłam o jego docelowe miejsce podró¿y. ZrobiÂłam to z dr¿¹cym gÂłosem, ciut niepewnie, wszak byÂł to mĂłj pierwszy rozmĂłwca. Ten pokiwaÂł ze "zrozumieniem", spoglÂądajÂąc naprzemiennie na mojÂą twarz i nogi... PoczuÂłam sie doœÌ niezrĂŞcznie. ZaczĂŞÂłam mĂłwiĂŚ o pogodzie, jednak i to nie skÂłoniÂło go do nawiÂązania ze mnÂą jakiegokolwiek dialogu, nadal wpatrywaÂł sie we mnie i milczaÂł. WyjaÂśniÂłam, Âże dopiero poznajĂŞ ten jĂŞzyk, oraz poprosiÂłam o pomoc i wyrozumiaÂłoœÌ jeÂżeli popeÂłniam jakieÂś b³êdy. Po moich sÂłowach uniĂłsÂł sie nagle z fotela i skierowaÂł pytanie do pasaÂżerĂłw autobusu, ktĂłre brzmiaÂło mniej wiĂŞcej w ten sposĂłb: "Czy ktoÂś tu zna dobrze jĂŞzyk wÂłoski, bo mam tu towarek i nie wiem jak go poderwaĂŚ?"- zrobiÂł to w moim rodzimym jĂŞzyku! WybuchÂłam Âśmiechem, mĂłj wyluzowany towarzysz z ogromnym zdziwieniem spojrzaÂł na mnie gdy poprosiÂłam, by usiadÂł i nie robiÂł niepotrzebnego zamieszania. Tak poznaÂłam sympatycznego czÂłowieka, ktĂłry rĂłwnieÂż jechaÂł do WÂłoch w celach zarobkowych, jednak nauczyÂł siĂŞ jedynie mĂłwiĂŚ: Buon giorno. DuÂży uÂśmiech
Zapisane
Herkules
Aktywny uÂżytkown.
UÂżytkownik
***
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 76



« Odpowiedz #4 : Maj 10, 2008, 21:27:57 »

@Âżmijko, rozbawiÂłaÂś mnie.  Chichot ChociaÂż z drugiej strony, nigdy nie pomyÂślaÂłbym, Âże chcÂąc CiĂŞ poderwaĂŚ naleÂży znaĂŚ wÂłoski.  DuÂży uÂśmiech DuÂży uÂśmiech DuÂży uÂśmiech
Pozdrawiam milutko
Zapisane
Herkules
Aktywny uÂżytkown.
UÂżytkownik
***
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 76



MM
« Odpowiedz #5 : Maj 10, 2008, 21:43:53 »

Opowiadanie @Âżmijki skierowaÂło mojÂą pamiĂŞĂŚ na poÂłudnie, to co poniÂżej opisujĂŞ, dziaÂło siĂŞ takÂże nad Adriatykiem, ale po wschodniej jego stronie. TeÂż dziaÂło siĂŞ w autokarze i takÂże byÂłem zaskoczony.  Chichot

Mireille Mathieu

Sylwestra 2000/2001 spĂŞdzaÂłem w Chorwackim PoreĂŚu nad Adriatykiem i oprĂłcz tego, Âże byÂł to Sylwester na przeÂłomie Millennium, byÂł to mĂłj ostatni wspĂłlny Sylwester z mojÂą ÂżonÂą,  chociaÂż oba te wydarzenia (Millennium i rozstanie) jakÂże maÂło spotykane i rzadkie w Âżyciu kaÂżdego czÂłowieka, sÂą czymÂś wyjÂątkowym i pozostajÂą w pamiĂŞci na zawsze, to zeszÂły gdzieÂś tam w cieĂą innego i chociaÂż bÂłahego, to jednak mimo wszystko, w mojej pamiĂŞci nieco wyraÂźniejszego wydarzenia. OglÂądajÂąc fotki z tamtego Sylwestra, czy to z rodzinÂą, kumplami czy teÂż ze znajomymi, kaÂżdy bez wyjÂątku, zwraca mi uwagĂŞ na osobĂŞ, ktĂłra na tych fotkach jest nie do przeoczenia i kaÂżdy, dosÂłownie kaÂżdy pyta, jak to zaÂłatwiÂłeÂś, Âże balowaÂłeÂś tego millenijnego Sylwestra z  Mireille Mathieu?  To nie byÂła oryginalna Mireille Mathieu, ale oprĂłcz fizjonomicznej podobizny obie te damy ³¹czyÂło coÂś jeszcze, obie sÂą niezwykle muzykalne. Moja znajoma z fotek uwielbiaÂła graĂŚ na organkach, co moje uszy tylko z trudem i tylko czasami znosiÂły. ZaczĂŞÂło siĂŞ to 28 grudnia, kiedy to w bawarskim  WĂťrzburgu dosiadÂło siĂŞ pewne ma³¿eĂąstwo do naszego autokaru, ktĂłry wiĂłzÂł nas do Chorwacji i chociaÂż „piwkowaÂłem„ sobie z kumplem i maÂło zwracaÂłem uwagĂŞ na to co dzieje siĂŞ z przodu i z tyÂłu, to ta podobizna byÂła jednak zbyt uderzajÂąca, aby tego nie zauwaÂżyĂŚ, nasze Âżony siedzÂące za nami juÂż po minucie pytaÂły nas czy widzimy jaka ta babka siedzÂąca przed nami podobna jest do tej sÂłynnej MM. KaÂżdy na to zwrĂłciÂł uwagĂŞ, poza tym ta osoba potrafiÂła wejœÌ do „centrum uwagi” kaÂżdego, kto byÂł obecny, juÂż po kilku minutach jej m¹¿ oÂświadczyÂł maÂło zrozumiaÂłym frankoĂąskim dialektem, Âże jego „Schätzele” (skarbuÂś)  przygotowaÂła repertuar na ca³¹ noc i nie pozwoli nam siĂŞ zanudziĂŚ. OtwierajÂąc trzeciego beck'sa  maÂło obchodziÂło mnie to co rzĂŞpoli na swoich organkach moja sÂąsiadka z przodu, bo w sumie dobrze mi siĂŞ gadaÂło z kumplem, poza tym dobrze schÂłodzony beck'sio zawsze mi smakowaÂł i tak naprawdĂŞ dopiero wtedy czuÂłem, Âże mam urlop i Âże jutro nikt nie zadzwoni z pracy z nowinkÂą, Âże coÂś siĂŞ  staÂło i powinienem siĂŞ tym zaj¹Ì. Sylwester jak juÂż wyÂżej pisaÂłem byÂł wyjÂątkowy, Nowy rok, to  byÂło jedno wielkie pijaĂąstwo, ktĂłre Chorwaci nazywajÂą „degustacjÂą Grappy”. Grappa, to chorwacka Âśliwowica, dla mnie jednak jest to bimber, ktĂłry jeszcze 2 dni po „degustacji” rozsadza czachĂŞ. WracajÂąc na kacu- gigancie do domu siedziaÂłem potulnie w autokarze obok Âżony a za sobowtĂłrem MM i marzyÂłem o beck'siku na zÂłagodzenie kaca, beck'sika nie byÂło za to moja sÂąsiadka z przodu wyjmujÂąc organki zapowiedziaÂła na caÂły gÂłos, Âże zagra nam teraz kilka skocznych melodii i jak ktoÂś zechce, to moÂże ÂśpiewaĂŚ. PierwszÂą melodyjkĂŞ przeÂżyÂłem, choĂŚ uszy skrĂŞcaÂło mi w paragraf, druga melodia, to juÂż cierpienia podobne do „niespodziewanej wizyty teÂściowej” ale i to jakoÂś przeÂżyÂłem, poÂłowa autobusu biÂła jej brawo podobnie jak moja Âżona, wiĂŞkszoœÌ jednak po chwili skoĂączyÂła klaskaĂŚ ale moja "exa" jak zwykle chciaÂła jak najdÂłuÂżej, dlatego „zasyczaÂłem” po polsku: SkoĂącz klaskaĂŚ, bo babsztyl pomyÂśli, Âże mi siĂŞ to podoba i bĂŞdzie mi tu rzĂŞpoliĂŚ do samego WĂťrzburga!
Na szczĂŞÂście sÂąsiadka z przodu schowaÂła organki i rozmawiaÂła sobie z mĂŞÂżem  frankoĂąskim dialektem. Kiedy nasz autokar przejechaÂł juÂż Alpy kierowca zrobiÂł pauzĂŞ w jakimÂś zajeÂździe, wypiliÂśmy z kumplem po piwku, kac mijaÂł, humor powracaÂł i nawet nasza MM stawaÂła siĂŞ w moich oczach sympatyczniejsza od teÂściowej. ZbliÂżaliÂśmy siĂŞ do WĂťrzburga, sÂąsiadka z przodu wyjĂŞÂła ponownie organki i zapowiedziaÂła z maÂło dostrzegalnym frankoĂąskim akcentem, Âże na zakoĂączenie zagra nam ale przede wszystkim kierowcy i kierownikowi imprezy jako podziĂŞkowanie i poÂżegnanie znanÂą melodyjkĂŞ. Nie jestem fanem tzw. „Heimatmelodie” ale ta melodyjka mi siĂŞ jakoÂś podobaÂła i kiedy nasza MM skoĂączyÂła graĂŚ sam jakoÂś spontanicznie zaklaskaÂłem. DojechaliÂśmy do WĂťrzburga, nasz sÂąsiad z przodu ÂżegnaÂł siĂŞ i dziĂŞkowaÂł za wspĂłlnÂą imprezĂŞ w swoim frankoĂąskim dialekcie, jego Âżona (sobowtĂłr MM) krĂłtko po nim powtĂłrzyÂła poÂżegnanie po czym schyliÂła siĂŞ nade mnÂą pytajÂąc bardzo poprawna polszczyznÂą z nieco dziwnym akcentem: I co, chyba nie rzĂŞpoliÂłam zbyt dÂługo? Nie nale¿ê do ludzi, ktĂłrym brakuje s³ów, czasami naprawdĂŞ trudno mnie „zagi¹Ì” w sÂłownych potyczkach, ale wtedy nie mogÂłem wydusiĂŚ z siebie sÂłowa, kilka minut póŸniej, kiedy autobus przejeÂżdÂżaÂł juÂż WĂťrzburg, moja Âżona przemĂłwiÂła, szydzÂąc nieco ze mnie: Tego to siĂŞ na pewno nie spodziewaÂłeÂś? No jasne, Âże siĂŞ nie spodziewaÂłem, daÂła mi pstryczka w nos, ale zawsze mĂłwiÂłem i powtarzaĂŚ bĂŞdĂŞ :
Kurcze, jak dobrze znaĂŚ jĂŞzyki.  DuÂży uÂśmiech DuÂży uÂśmiech DuÂży uÂśmiech
Zapisane
Herkules
Aktywny uÂżytkown.
UÂżytkownik
***
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 76



« Odpowiedz #6 : Maj 12, 2008, 19:48:50 »

Dzisiaj jeszcze jedna wpadka jĂŞzykowa, czyli WieÂża Babel.

Schoppen czy Chopin?


Ka¿dy, kto spotka³ siê w swoim ¿yciu z dialektem frankoùskim (fränkisch), wie ¿e z Frankonem nawet Niemcy z innych Landów maj¹ problemy siê porozumiewaÌ. Po pierwsze dlatego, ¿e maj¹ w swym dialekcie s³owa, które nie istniej¹ w jêzyku niemieckim. Po drugie dlatego, ¿e mówi¹ tak niewyraŸnie, ¿e czêsto sami, miêdzy sob¹ siê nie rozumiej¹.
Nazwa miasta Schweinfurt wywodzi siê z po³¹czenia s³ów Schwein (œwinia) i Furt (bród, p³ycizna). Jak podaj¹ Ÿród³a historyczne w XI wieku przepêdzano w³aœnie przez p³yciznê na Menie œwinie na rynek dawnej osady i tak powsta³a nazwa miasta Schwienfurt. Z³oœliwcy twierdz¹ jednak, ¿e to k³amstwo. Nazwê tê nadano miastu, bo ludzie tutaj nie mówi¹ lecz chrz¹kaj¹. Jakby na to nie spojrzeÌ, trudno jest zrozumieÌ Frankonów. Kiedy przyby³em do Frankonii, zamieszka³em na obrze¿ach miasta, gdzie s¹siadami byli tylko rodowici Frankoni. Na pocz¹tku rozumia³em ich jak przys³owiowe "pi¹te przez dziesi¹te", ale dosyÌ szybko nawi¹za³em znajomoœci w s¹siedztwie. Dzisiaj z perspektywy czasu, muszê przyznaÌ, ¿e wiêkszoœÌ by³a nam przyjazna i gotowa do pomocy. ByÌ mo¿e dlatego znalaz³em tam kumpli, z którymi do dzisiaj utrzymujê kontakty, chocia¿ mieszkam ju¿ w innym miejscu.
Pewnego sobotniego wieczoru, siedziaÂłem na podwĂłrkowej Âławeczce z sÂąsiadami popijajÂąc piwko dyskutowaliÂśmy o Bundeslidze, Samochodach i planach na urlop. W pewnym momencie jeden z sÂąsiadĂłw zapytaÂł mnie, czy idĂŞ teÂż jutro  rano do pobliskiej restauracji. Rano do restauracji? ZapytaÂłem. Tak, bo w niedzielĂŞ od dziewiÂątej jest "FrĂźh Schoppen". ZrozumiaÂłem to jako wczesne Szopenalia, nie wiedziaÂłem jeszcze czy to wczesne (FrĂźh), dotyczy wczesnej bÂądÂź co bÂądÂź pory dnia, czy teÂż wczesnej twĂłrczoÂści Fryderyka. Jako czÂłowiek przybywajÂący z kraju Fryderyka Chopina nie mogÂłem odmĂłwiĂŚ. PoprosiÂłem ÂżonĂŞ aby mi wyprasowaÂła muszkĂŞ i bia³¹ koszulĂŞ, wypucowaÂłem sobie lakierki na glanc i dyskutowaliÂśmy z ÂżonÂą o niespotykanym zamiÂłowaniu do kultury ludzi, ktĂłrzy na pierwszy "rzut oka", nie sprawiali takiego wraÂżenia. DÂługo nie mogÂłem zasn¹Ì, myÂślÂąc o szopenaliach. PomyÂślaÂłem sobie, Âże moÂże po czĂŞÂści muzycznej bĂŞdzie jakaÂś dyskusja na temat Chopina i jego muzyki. ZerwaÂłem siĂŞ z ³ó¿ka i przez kilka godzin wertowaÂłem wszystkie encyklopedie, staraÂłem siĂŞ zapamiĂŞtaĂŚ jak najwiĂŞcej dat, jak najwiĂŞcej utworĂłw i faktĂłw z Âżycia kompozytora. Nie mogÂłem przecieÂż oÂśmieszyĂŚ siĂŞ sÂłabÂą znajomoÂściÂą Chopina i jego utworĂłw. Kwadrans przed dziewiÂątÂą ruszyÂłem na koncert. WchodzÂąc do restauracji rozglÂądaÂłem siĂŞ za wejÂściem do bocznej sali, gdzie jak sÂądziÂłem odbĂŞdÂą siĂŞ szopenalia. ByÂłem trochĂŞ zdziwiony widzÂąc moich sÂąsiadĂłw przy dÂługim stole, gdzie siedzieli wraz z innymi jeszcze goœÌmi. Oni teÂż byli zdziwieni widzÂąc mnie w muszce i lakierkach. DosiadÂłem siĂŞ do stoÂłu i zapytaÂłem sÂąsiada, czy to tutaj i kiedy siĂŞ zaczyna? PatrzaÂł na mnie, na mojÂą muszkĂŞ i robiÂł minĂŞ jakby nie rozumiaÂł mojego pytania. Ja zrozumiaÂłem w sekundĂŞ po tym jak kelner podszedÂł do stoÂłu z ogromnÂą tacÂą, na ktĂłrej miaÂł chyba 15 lampek z winem. Lampka do wina, mĂłwi siĂŞ w Polsce. We Frankonii, to po prostu Schoppen. "FrĂźh Schoppen", to tradycyjne juÂż niedzielne, poranne "kufelkowanie". Kiedy przypomniaÂłem sobie, Âże pó³ nocy wkuwaÂłem Âżyciorys Chopina, po to by napiĂŚ siĂŞ wina, to ÂżyÂły na szyi mi siĂŞ powiĂŞkszyÂły, bo muszka jakoÂś dziwnie zaczĂŞÂła mnie uwieraĂŚ. Lakierki teÂż dziwnym zbiegiem okolicznoÂści przestaÂły byĂŚ wygodne. W domu przy obiedzie opowiadaÂłem to Âżonie, ponad godzinĂŞ siĂŞ ze mnie ÂśmiaÂła. Nie wiem czy to tylko dlatego, ale od tamtej pory nie zaÂłoÂżyÂłem do dnia dzisiejszego muszki ani lakierkĂłw i do dzisiaj powtarzam:
Kurcze, jak to dobrze znaĂŚ jĂŞzyki
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Powered by SMF 1.1.11 | SMF © 2006-2008, Simple Machines LLC | Sitemap

Strona wygenerowana w 0.056 sekund z 21 zapytaniami.

Polityka cookies
Darmowe Fora | Darmowe Forum

polski-serwer-rpg drzewcehalabardy fox kluczzmierzchu lionesrp